A potem przy 200k na liczniku ludzie narzekają, że nowe silniki to z papieru, biorą olej, turbiny padają, szklanki dzwonią jak telemarketerzy mBanku. W najciekawszym momencie zajechane panewki lub dziura w bloku bo korba chce się przywitać.
Ja osobiście wolę lać co 10-12k km dobry, świeży olej i mieć zadbany silnik. Koszt porównywalny do wartości samochodu jest znikomy. A kolejnemu właścicielowi będę mógł przynajmniej szczerze powiedzieć, że jednak interesowałem się stanem auta i dbanie o niego nie polegało na jego umyciu czy odkurzeniu.
Ja leję 0w40 motula, narzekać nie mogę przy mojej jeździe.